Odległości
mroźna noc
jeśli chcesz kosmata ćmo - możesz
ze mną pozostać
przed chłodem w twoje objęcia
płomieniu świecy
płomieniu świecy
mrużąc oczy
dotykam palcem lustro
zimowy sen
podmuch wiatru
gasi światło
trzask drzwi
jak wiosną wonny kwiat
rano znów wzejdzie słońce
przewoźnik
znika we mgle
drugi brzeg
Sebastian Dąbrowski / Janina Kołodziejczyk
.
dotykam palcem lustro
zimowy sen
podmuch wiatru
gasi światło
trzask drzwi
jak wiosną wonny kwiat
rano znów wzejdzie słońce
przewoźnik
znika we mgle
drugi brzeg
Sebastian Dąbrowski / Janina Kołodziejczyk
Mój obraz :
Mężczyzna o dobrym sercu, chce uchronić ćmę przed zamarznięciem.
Oferuje jej ciepło swojego domu. Ćma nie zadowala się jednak bezpiecznym kątem, leci na oślep do światła.
Przekładając to na życie ludzkie, częsty przypadek. (tu można rozwijać interpretację na wiele sposobów).
Ćma płonie w ogniu świecy, umiera.
A została w domu, żeby przeżyć mroźną noc.
Nie przeżyła.
Są w naszym życiu rzeczy nieuchronne, przed którymi nie udaje się uciec w żaden sposób.
Po śmierci ćmy mężczyzna dotyka lustra, mrużąc oczy.
Mruży oczy, żeby lepiej zobaczyć to, co wydaje się tylko złudzeniem?
Niedowiarek dotyka palcem tego co zobaczył, a palec dotknął tylko lustra. gdy zastanawia się nad tym czy to sen... w odpowiedzi podmuch wiatru zgasił światło, trzasnęły drzwi...
Więc to nie sen..., to co widział, było tam naprawdę.
Lustro jest prawdziwe i trzask drzwi też i ciemność też...
Ciemność dobrze jest rozwiać światłem, a jeśli nie ma go pod ręką, to choćby myślą o kwitnących kwiatach, o wschodzącym słońcu...
A kwiaty zakwitają i przekwitają, słońce wschodzi i zachodzi, człowiek rodzi się i umiera... taki cykl powtarza się w przyrodzie w nieskończoność, my też jesteśmy jej częścią..
Myśląc o tym wyglądam przez okno, widzę przewoźnika, który kogoś przywiózł, albo kogoś zabiera, może ćmę?
On jest jak słońce, które dla kogoś wschodzi, dla kogoś zachodzi... , kogoś przywozi i kogoś zabiera, a między jednym brzegiem a drugim wisi mgła zapomnienia... , przez nią nie widać drugiego brzegu, ona odcina nas od dwóch różnych światów.
Mężczyzna o dobrym sercu, chce uchronić ćmę przed zamarznięciem.
Oferuje jej ciepło swojego domu. Ćma nie zadowala się jednak bezpiecznym kątem, leci na oślep do światła.
Przekładając to na życie ludzkie, częsty przypadek. (tu można rozwijać interpretację na wiele sposobów).
Ćma płonie w ogniu świecy, umiera.
A została w domu, żeby przeżyć mroźną noc.
Nie przeżyła.
Są w naszym życiu rzeczy nieuchronne, przed którymi nie udaje się uciec w żaden sposób.
Po śmierci ćmy mężczyzna dotyka lustra, mrużąc oczy.
Mruży oczy, żeby lepiej zobaczyć to, co wydaje się tylko złudzeniem?
Niedowiarek dotyka palcem tego co zobaczył, a palec dotknął tylko lustra. gdy zastanawia się nad tym czy to sen... w odpowiedzi podmuch wiatru zgasił światło, trzasnęły drzwi...
Więc to nie sen..., to co widział, było tam naprawdę.
Lustro jest prawdziwe i trzask drzwi też i ciemność też...
Ciemność dobrze jest rozwiać światłem, a jeśli nie ma go pod ręką, to choćby myślą o kwitnących kwiatach, o wschodzącym słońcu...
A kwiaty zakwitają i przekwitają, słońce wschodzi i zachodzi, człowiek rodzi się i umiera... taki cykl powtarza się w przyrodzie w nieskończoność, my też jesteśmy jej częścią..
Myśląc o tym wyglądam przez okno, widzę przewoźnika, który kogoś przywiózł, albo kogoś zabiera, może ćmę?
On jest jak słońce, które dla kogoś wschodzi, dla kogoś zachodzi... , kogoś przywozi i kogoś zabiera, a między jednym brzegiem a drugim wisi mgła zapomnienia... , przez nią nie widać drugiego brzegu, ona odcina nas od dwóch różnych światów.
................................
Obraz Sebastiana
Motywem najbardziej wyeksponowanym
w naszej wspólnej pracy są tytułowe - odległości - na czym polega ich
znaczenie oraz jaki ma to wpływ na całokształt rengi należy w paru
zdaniach wyjaśnić.Autorzy znajdując się wewnątrz pomieszczenia działają z
i na otoczenie czego bezpośrednim dowodem są - dotyk upewniający
wiszącego niejako na granicy snu i jawy lustra i intencja objęcia przez
nią płomienia świecy.By przekonać się upewnić o realności własnego
istnienia wystarczy tylko jeden mały palec , ta drobna cząstka siebie
odbita w lustrze.Przestrzeń nie jest pusta , wypełnia ją blask palącej
się świecy i latająca ćma.Aktem woli on pozwala jej tutaj
pozostać,kobiecie czegoś jednak brakuje,stąd sugestywny gest,nie w
jego,a w kierunku światła,gest który jest być może odpowiedzią na bierną
wobec niej postawę mężczyzny.Zaczynają utrwalać się i tworzyć -
odległości - one nie łączą ale dzielą przestrzeń domu na poszczególne
kawałki.Między nim a nią,między nimi a ćmą,pomiędzy jego utrwalającym
tożsamość odbiciem oraz zatrzaskującymi się drzwiami.W tym czasie
następuje moment krytyczny,punkt zwrotny całej historii - gaśnie światło
-. oni nie są już razem,rozdziela ich ciemność oraz zamknięte
drzwi.Pojawiająca się potem słoneczna refleksja dostarcza jemu nadziei
lecz nie wiadomo czy działa w obydwie strony.Jasność słońca musi
zwyciężyć i taka deklaracja mogłaby wystarczyć ale tak jednak się nie
dzieje gdyż tworzą się kolejne coraz większe między nimi - odległości
-. dystans jest już w zasadzie tak duży że jego poszczególne końce stają
się wzajemnie niewidoczne,znikają pomiędzy brzegami we mgle.Łącznikiem
jaki im teraz pozostał jest wieńczący całość rengi - przewoźnik.Tylko on
jest w stanie zbliżyć ich znowu do siebie.
.